Hiluxem przez świat

Właściciel: Ireneusz Rek
Model: Toyota Hilux VII generacji
Aktualny przebieg: 486 109 km

Hiluxem przez świat

 

Samochód, który bez żadnych problemów pokona najdłuższe i najtrudniejsze wyprawowe trasy, nawet te, liczące więcej niż kilkanaście tysięcy kilometrów a jednocześnie – mimo 5-metrowego nadwozia – da się nim jeździć do sklepu po bułki? Taka właśnie zdaniem fotografa Ireneusza Reka jest jego Toyota Hilux.

Jak to się stało, że powoli przeskakujące cyferki licznika kilometrów tego Hiluxa zbliżyły się już do pół miliona? Jak sprawuje się takie auto wyposażone w trzylitrowy silnik diesla i automatyczną skrzynię biegów? Ten Hilux to znakomite narzędzie do spełniania marzeń. Sprawdza się jako pojazd zdolny dotrzeć w najtrudniejsze miejsca fotograficznych realizacji, jak i sposób na spełnienie marzeń o długich wyprawach. To co zdecydowało o zakupie i nigdy nie było powodem rozczarowania to przysłowiowa wręcz gwarancja niezawodności. Czy podczas krótszych wypadów za miasto, czy też dalszychna Sycylię, do Portugalii, Turcji czy Macedonii, Hilux zawsze docierał do celu. I tak kilometr po kilometrze, kraj po kraju, przez 12 lat.

Jakie to auto jest na co dzień? Czy pick-upem, który ma ponad 5 metrów długości, da się normalnie jeździć „do sklepu po bułki”? Na to pytanie właściciel odpowiada: „Jak najbardziej tak. Jedyny problem to parkowanie w wąskich alejkach, tutaj ciężko się złamać i zmieścić w miejsce parkingowe”. Jednocześnie zaznacza, że model ten bardzo dobrze spisuje się na asfalcie. „Na drodze szybkiego ruchu, powiedzmy „niemieckiej autostradzie”, pozwala na bezproblemową jazdę z prędkością 150 km/h. Jeśli zniesiemy hałas, jaki tworzy się przy szybszym przemieszczaniu, można nawet rozwijać prędkość wyższą i to znacznie” – podkreśla fotograf.

Wróćmy jednak do wypraw zrealizowanych za kierownicą opisywanego Hiluxa. Lista miejsc, w jakie zawędrował pan Ireneusz i jego Toyota Hilux jest naprawdę imponująca:

  • 2010 – Sycylia
  • 2012 – Portugalia (przez Niemcy, Holandię, Francję, Hiszpanię)
  • 2013 – Toskania
  • 2015 – Bałkany (Bośnia i Hercegowina, Czarnogóra, Albania, Grecja)
  • 2016 – Skandynawia (przez Niemcy, Danię, Szwecję, Norwegię, Holandię, Estonię, Łotwę, Litwę)
  • 2017 – Słowenia
  • 2017 – Rumunia
  • 2018 – Serbia
  • 2018 – Korsyka (przez Niemcy, Szwajcarię, Włochy)
  • 2019 – Turcja
  • 2020 – Chorwacja
  • 2021 – Macedonia
  • 2021/22 – Kosowo

 


Która z tych podróży zapadła najbardziej w pamięć? Z całą pewnością ta licząca niemal 10 000 km ku Portugalii i Lizbonie, „z wieloma przystankami po drodze, żeby posmakować podróży i świata na wyciągnięcie ręki”.  Wyprawa ta to spełnienie marzeń Ireneusza Reka o podróży na najdalszy skrawek Europy, w miejsce gdzie ląd i drogi na zachód się już kończą, pozostawiając w pamięci widok bezkresu Atlantyku. Przygoda rozpoczęła się w Warszawie, biegła przez Niemcy, Niderlandy z jej Krainą Wiatraków w okolicach miasteczka Kinderdijk, Francję, Hiszpanię. Po drodze nie zabrakło wizyty w Amiens słynącego z gotyckiej Katedry Najświętszej Marii Panny. Następnie był Paryż i spacer nad Sekwaną do wieży Eiffla. Wersal i jego niesamowite ogrody pełne żywopłotowych labiryntów, stawów oraz fontann. Oglądanie gonitwy byków w hiszpańskiej Pampelunie, będącej ważnym punktem dla pielgrzymujących do Santiago de Compostella. Zwiedzanie miasteczka Alcazar de San Juan związanego z pisarzem Miguelem de Cervantesem, autorem powieści „Przemyślny szlachcic Don Kichote z Manczy”. Podziwianie Campo de Criptano, gdzie znajduje się największe skupisko wiatraków w La Manchy – to je właśnie Cervantes wyznaczył jako cel ataku dla Don Kichota. I wiele, wiele innych miast, miasteczek, kościołów, zabytków.

Następnie była Portugalia i maleńka miejscowość Sesimbra, gdzie można było odpocząć po tak długiej i emocjonującej podróży orazzamoczyć nogi w Atlantyku. Była też Lizbona i Cabo da Roca, wspomniany najdalej na zachód wysunięty punkt lądu stałego Europy. Była Fatima ze słynną bazyliką i grobami pastuszków. I nie mniej ekscytujący, choć męczący powrót do domu.

Tak było w roku 2012. A kilka lat później, w 2019 roku, Ireneusz Rek wyruszył do centralnej Turcji. Była to  jego zdaniem najciekawsza i najbardziej egzotyczna podróż.

„W trasie siedemnaście dni, z czego w Turcji prawie dwa tygodnie. Na liczniku naszej Toyoty Hilux przybyło ponad 11 000 km. Czy Turcja nam się podobała? Bardzo. W większości brak w niej jakichś zapierających widoków. Centralna Anatolia przypomina wręcz rozległe pola pełne zbóż w okolicach Hrubieszowa. Jednak ten kraj, gdzie spotkać można ludzi żyjących podobnie jak my, a jednak inaczej, z inną kulturą, kuchnią, zwyczajami, przyciąga, by go zobaczyć. Nie byliśmy wszędzie, ale w wiele miejsc chcielibyśmy jeszcze dotrzeć” – podkreśla Ireneusz Rek.

W 2021 roku przyszedł czas na zwiedzanie Macedonii. Skopje, liczne parki narodowe i monastyry.

„To co zobaczymy – fantastyczne. Woda wiosną jak szalona przeciska się w białych bałwanach w dół. Stroma, szutrowa droga, wąską kreską przyklejona do stromych zboczy, daje frajdę przygody i odkrywania nowego” – wspomina Ireneusz Rek.


Dalej, pisząc o Parku Narodowym Galiczica, fotograf dodaje:

„Jednak tak naprawdę przybyliśmy tu w poszukiwaniu bezdroży. Przez sam środek parku wiedzie trasa, którą chcielibyśmy pokonać i zobaczyć, co kryje. Odbijamy więc w małą, lokalną drogę, która początkowo jest nawet wyasfaltowana. Potem wąską i długą doliną zamkniętą po bokach niezbyt wysokimi górami posuwamy się mocno wyjeżdżonym, czerwonym szlakiem. O ile wcześniej, gdy jeździliśmy przez góry, zawsze podłoże było twarde, kamieniste, tutaj jest zupełnie inaczej. Widać, gdzie jeszcze niedawno wody było tak dużo, że ci, którzy byli tu przed nami stworzyli kolejny ślad, by ominąć niebezpieczne miejsca. (…) Ponieważ jest sucho, trudność przejazdu stosunkowo niewielka, jednak gdyby popadało, byłaby zabawa”.

Jak podczas wszystkich tych wypraw spisywał się Hilux? Pomimo, że coraz starszy, z bagażem wielu kilometrów, często szlakiem wytyczonym poza asfaltowymi drogami, zawsze pewnie docierał do celu. Nic więc dziwnego, że fotograf i podróżnik jest tak zadowolony z tego samochodu, że nie zamierza go zmieniać. Uważa też, że jest to najlepszy pick-up, jaki wypuściła Toyota.

„Jeśli szukacie auta niezawodnego, pakownego, na tak zwane „dożywocie” – ten Hilux jest naprawdę godny polecenia! – podsumowuje Ireneusz Rek.

Więcej relacji z wypraw Hiluxem na stronie www.bluephoto.pl